W Gliniku na Podkarpaciu latem 1963 roku około godz. 11, sześcioletni wówczas świadek bawił się na polance, gdy nagle poczuł się nieswojo i jednocześnie w tylnej części ciała odczuł delikatne mrowienie. Gdy się odwrócił w kierunku północnym, ujrzał przed sobą w odległości ok. 4 m spoczywający na ziemi obiekt w kształcie bochenka chleba, który miał ok. 90 cm wysokości i długi był na metr. Cały obiekt delikatnie drżał, nie wydając przy tym żadnego dźwięku i był w kolorze grafitowym. Jego całą powierzchnię pokrywały nieregularne i nieco ciemniejsze, kilkunastocentymetrowej średnicy plamy, które ciemniały i jaśniały, sprawiając wrażenie pulsujących. Przez ok. 30 sekund chłopiec przyglądał się obiektowi, po czym postanowił się do niego zbliżyć. Podszedł powoli do obiektu, odczuwając wyraźny wzrost ciepła, natomiast mrowienie, które odczuwał na początku ustąpiło. Następnie chłopiec dotknął dłonią powierzchni obiektu, która w dotyku wydała się chłopcu chłodna i lepka i został jakby sparaliżowany, nie mogąc poruszać żadną częścią ciała. Stan ten trwał do momentu, w którym chłopiec chciał krzyknąć ze strachu, i po ok. 20 sekundach obiekt „puścił” rękę, a ten rzucił w jego stronę chustkę, którą miał przy sobie i uciekł do domu. Niedługo potem wraz ze swoją mamą wrócił w miejsce obserwacji, lecz obiektu już nie było, a na polanie leżała tylko rzucona chustka.