Świadkiem tego zdarzenia jest mieszkaniec Żabna, który jechał samochodem wcześnie rano, 8 lub 9 lipca 1990 r. trasą Krosno Odrzańskie-Gubin w kierunku Niemiec. Gdy było kilka minut po godz. 4-tej, będąc w okolicach Brzózki postanowił chwilę odpocząć, zatrzymując się na poboczu drogi. Po wyjściu z auta świadek postanowił zaczerpnąć świeżego powietrza i udał się do pobliskiego lasu. Pokonał ok. 30 m, omijając gęste krzaki usłyszał dziwny, trudny do sprecyzowania dźwięk. Gdy spojrzał w kierunku hałasu ujrzał szaro-zielony obiekt, wysoki na ok. 5 m o średnicy ok. 25 m, o kształcie odwróconej misy, który stał na granicy brzegu z rzeką Bóbr. W dolnej części obiektu widoczna była dość dużych rozmiarów szczelina, z której wydobywało się intensywne światło. Od spodu obiektu również było widać światło o mniejszym natężeniu, które świadek uznał za podporę obiektu. W momencie zauważenia obiektu świadek poczuł dość nieprzyjemny zapach, który porównał do zapachu spalonej czekolady. Wokół obiektu świadek zauważył kilka krzątających się humanoidalnych istot oraz kilka innych widocznych było wewnątrz obiektu. Istoty było łącznie ok. 15-tu, wyglądem swym przypominały „mumie”, miały ok. 1,35 wzrostu, ubrane były w ściśle przylegające do ciała uniformy kolory „zgniłego groszku”. Twarze przykrywała płytka białego koloru, przypominająca maskę spawalniczą. Miały złączone ze sobą nogi, ręce były elastyczne i wyginały się w różnych kierunkach. Głowa była bezpośrednio przyłączona do tułowia, nie było widać szyi a w miejscu uszów były wypuklenia. Tułów swym wyglądem przypominał „wypchany worek”. Istoty nie porozumiewały się między sobą. W rękach trzymały urządzenia przypominające „rurki”, którymi dotykały tamtejszej roślinności co sprawiało wrażenie jakby przeprowadzały „pomiary”. Do roślin przemieszczały się robiąc metrowe podskoki. Świadek dokonywał obserwacji zza rosnących krzaków, jednak sądzi, że istoty zdawały sobie sprawę z jego obecności. Gdy po ok. minucie obserwacji przypadkowo zakaszlał stracił przytomność i ocknął się dopiero po ok. godzinie stojąc dalej na nogach, ale pojazdu ani istot już nie było. Następnie czym prędzej udał się do samochodu i ruszył w dalszą drogę w kierunku Niemiec. Dziwny posmak „spalonej czekolady” odczuwał świadek jeszcze przez cały dzień.