Latem, w lipcu lub sierpniu 1994 r. dwóch 40-letnich wówczas mężczyzn – budowlańców przebywało w Szklarskiej Porębie, gdzie dostali dodatkową „fuchę”. Około godz. 24:00 wracali do hotelu z pubu z centrum miasta, po wypiciu drinka lub kilku piw i półtoragodzinnej rozmowie, jednak byli dość trzeźwi. Gdy znaleźli się na alei przylegającej do hotelu i szli ramię w ramię, padło na nich z góry silne, fioletowe światło, które ich otoczyło, o średnicy promienia ok. 1,5 m. Zaskoczeni parę sekund spędzili w promieniu, który zaczął się skręcać i podnosić. Wraz ze snopem światła zaczął podnosić się również jeden ze świadków, natomiast fioletowe światło oślepiało drugiego ze świadków i nie widział dokąd ono unosi jego kolegę. W pewnym momencie zniknął promień wraz z pierwszym świadkiem i dopiero można było dostrzec obiekt. Był on barwy czarnej, w kształcie tarczy z wypukłą, dolną częścią w połowie średnicy obiektu, która wynosiła ok. 10 m. W środku wypukłej powierzchni znajdował się otwór o średnicy ok. 1,5 m, z którego wydobywał się fioletowy promień. Obiekt opasany był żółtą obwódką dającą wyraźną poświatę. Przed obwódką w kierunku centralnym pojazdu rozmieszczonych było koliście ok. dziewięciu małych „iluminatorów” świecących również żółtym światłem. Przez blisko 1,5 min. drugi świadek obserwował obiekt po czym światła jego zgasły lub znikły. Nie wiadomo było, czy obiekt odleciał, czy tylko przestał być widoczny, natomiast świadek zaczął od razu szukać swojego kolegi, patrząc co trochę na gwieździste niebo i idąc w stronę hotelu rozglądając się i wołając za kolegą. Po ok. 10-15 min. doszedł do hotelu, gdy nagle nie wiadomo skąd i jak, kolega pojawił się przed bramą hotelową wydając straszne krzyki. Było to ponad 60 m w linii prostej od miejsca gdzie padł na nich promień. Świadek stał powleczony jakąś srebrzystą, fosforyzującą masą lub cieczą, wydawał odgłosy wycia lub warczenia jak „wilkołak” i nie reagował na pytania. Następnie odwrócił się w stronę żelaznej bramy hotelu i przeniknął przez nią niczym „duch”. Drugi świadek stał jak oniemiały widząc to i gdy kolega był już daleko, przeskoczył przez bramę i ruszył za kolegą do pokoju znajdującego się na pierwszym piętrze. W pokoju zastał kolegę leżącego na wznak na swoim łóżku. Zasypywał go pytaniami „co ci jest”, „co się z tobą stało”, lecz ten nie odpowiadał i tylko wydawał z siebie nadal nieludzkie odgłosy oraz zaczął wywracać wszystko do góry nogami w pokoju, a na jego twarzy i ubraniu srebrzysta masa zaczęła topnieć, a w jej miejsce pojawiła się wodo podobna ciecz. Przestraszony świadek wyskoczył przez okno z pokoju po pomoc, spotkał dwóch policjantów, którym opowiedział co się dzieje z kolegą i o obserwacji UFO, a ci zadzwonili po pogotowie. Znaleźli świadka w zamkniętej łazience, który cały czas krzyczał. Policjanci i sanitariusze zaczęli wzywać świadka do uspokojenia. Po ok. min. świadek ocknął się, wyszedł z łazienki „jak gdyby nigdy nic”, był bardzo zdziwiony obecnością sanitariuszy oraz policji, nic nie pamiętał i otrzymał od lekarza dwa zastrzyki. Po zdarzeniu obaj świadkowie pracowali jeszcze przez kilka dni w Szklarskie Porębie, po czym wrócili do domów. Główny świadek pamięta tylko fioletowe światło, a następnie że ocknął się w hotelu, lecz nie zgodził się na przeprowadzenie regresji hipnotycznej i nie interesuje go, co działo się z nim przez ok. 15 min., kiedy to zniknął wraz z obiektem.