Świadkiem niniejszego zdarzenia był pewien mieszkaniec Lublińca, który najprawdopodobniej we wrześniu 2010 roku wybrał się rowerem do lasu na grzyby, leżącego w miejscowości Koszęcin. Był słoneczny poranek. Mężczyzna po przejechaniu ok 3 km dotarł do tzw. swojej „miejscówki”, gdzie od lat zbiera grzyby. Zbierając grzyby w pozycji schylonej świadek kierując swój wzrok na lewą stronę i zauważa „srebrzyste” błyski pomiędzy drzewami i jakiś ruch. Wg słów świadka: „błyskało się albo odbijało coś srebrnego jakby lusterko między drzewami”. Zaciekawiony postanawia udać się wzdłuż młodnika sprawdzić czym były one spowodowane. Gdy dochodzi do leśnej drogi, około 30 metrów dalej zauważa wychodzącą zza drzew szarą jak beton postać, wyglądającą jak gruby, „dmuchany manekin”. Istota miała grube nogi, ręce „przyklejone do walcowatego” korpusu. Głowa była bez szyi i przypominała półokrągły „garnek”. Świadek poczuł zdziwienie i strach, który trwa kilkanaście sekund. Nagle z lasu wysokiego wychodzi drugi osobnik koloru białego, który jest wzrostu mniej więcej połowy pierwszego. Postać miała wielkie, czarne oczy, trójkątny korpus, zwężający się do dołu, przepasany ukośnie „szarfą-paskiem”, chude ręce i nogi. Nagle świadek usłyszał w głowie pytanie: „Boisz się co?”. Świadek długo się nie namyślając wskoczył na rower i pognał co sił z powrotem do domu.
Obserwacja istot trwała około jednej minuty, mężczyzna stał zaledwie około 30 metrów od istot i dobrze im się przyjrzał. Po zdarzeniu świadek miał okres, gdzie stał się bardzo nerwowy oraz podupadł na zdrowiu. Warto dodać, że błyski pojawiły się w okolicy w której przebiegają słupy z linią wysokiego napięcia.