Słuchaczka Radia Paranormalium, która przekazała tę relację drogą telefoniczną, mieszka w Tychach w jednym z bloków na tzw. „Skałce”. Świadek posiada wykształcenie techniczne. Ok 200 metrów dalej znajduje się Hotel „Tychy”. Rzecz się miała 17 października 1995 roku ok. godziny 22:40. Syn słuchaczki stał w oknie swojego pokoju, które wychodziło właśnie na Hotel „Tychy”. Rodzice spali w pokoju znajdującym się po drugiej stronie mieszkania.
W pewnym momencie syn zawołał rodziców, twierdząc, że za oknem zobaczył przelatujący dziwny obiekt. Obiekt unosił się na wysokości mniej więcej trzech pięter nad Hotelem „Tychy” i – jak to ujęła słuchaczka – był „aerodynamicznie bez sensu”. Wyglądał jak ostrosłup o podstawie trójkąta. Jego bok mógł mieć długość jak to ujęła słuchaczka – „półtora parapetu okna Hotelu Tychy” i na końcu każdego narożnika znajdowało się światło – czerwone, zielone, niebieskie i żółte. Wszystko odbywało się w absolutnej ciszy. Warunki atmosferyczne były dobre, nie było żadnej mgły.
Obiekt poruszał się w powietrzu w taki sposób, że wykonywał trzy obroty, po czym stawał w miejscu, znowu trzy obroty, znowu stawał w miejscu – w taki sposób, że świadkowie każdorazowo widzieli trzy z czterech świateł, zupełnie tak jak gdyby coś znajdującego się pośrodku zasłaniało czwarte światło. Według słuchaczki, przestrzeń pomiędzy światłami była wypełniona „głęboką czernią”. NOL sprawiał wrażenie obiektu fizycznego.
Według słów świadka: „Wnętrze tego ostrosłupa było jak gdyby utkane z czarnej materii. Myśmy osłupieli! Ludzie z wyższym wykształceniem technicznym i widzimy taką głupotę, która lata. Wypychaliśmy się wzajemnie, żeby ktoś poszedł po kamerę, ale nikt nie chciał uronić nic z tego widowiska. Ono się mijało z jakimkolwiek logicznym wytłumaczeniem”.
W pewnym momencie stała się rzecz dziwna. Nasza słuchaczka pomyślała: „A chodź no bliżej!” I w tym momencie obiekt, w opisany już sposób, zaczął przybliżać się do okna, z którego go obserwowali. Wystraszona świadek pomyślała: „Nie, nie, nie, dzięki, zostań tam gdzie jesteś” – i obiekt, jak gdyby w reakcji na ową myśl, przystanął.
W pewnym momencie wszystkie światła zbiegły się w jeden ostry świetlisty punkt „jak ostra jaskrawo świecąca latarka” i tak powstały świetlisty obiekt „jednym susem” odleciał następnie nad blok znajdujący się naprzeciwko mieszkania świadka.
Będąc jeszcze nad Hotelem „Tychy”, obiekt przemieszczał się bardzo wolno. W momencie, gdy obiekt przemienił się w jednolity punkt świetlny, zaczął się przemieszczać z bardzo dużą szybkością, którą świadek porównała do samochodu jadącego 80 kilometrów na godzinę. Całe zjawisko trwało około 12 minut. Manifestacji obiektu nie towarzyszyły żadne inne zjawiska.
Należy nadmienić, iż słuchaczka podchodziła niezwykle sceptycznie do zjawiska UFO. Ponieważ jednak miała w pracy kolegów fascynujących się tą tematyką (obaj już niestety nie żyją), przyszło jej na myśl, żeby sprawdzić czas – wskazania domowego zegara nie wykazały żadnych anomalii czasowych.
Słuchaczka przekazała swoją historię redaktorowi „Nieznanego Świata”, Markowi Rymuszce. Relacja ukazała się w rubryce „Dotknięcie Nieznanego” z bardzo wymownym tytułem: „I po śmiechu”.