Ja i moja dziewczyna zauważyliśmy nad naszymi głowami, czyli na linii Dołżyca – Komańcza, bardzo jasny obiekt. Był nieco większy i jaśniejszy niż tzw. Gwiazda Polarna, niekoniecznie widziana jesienią, ale wtedy, gdy jest ona najmocniejszym punktem na niebie. Obiekt w nieokreślonej odległości, albowiem nie było punktu odniesienia, poruszał się z szybkością samolotu lub satelity. Widzieliśmy go około 10 sekund. Początkowo poruszał się płynnie, a w ostatniej fazie, po mniej więcej pięciu sekundach obserwacji, ruch stał się „urywany” lub „falujący”. Po czym przez mniej więcej 3 sekundy gasł.
Mamy doświadczenia z satelitami i tzw. spadającymi gwiazdami. Obiekt był wielokrotnie większy/jaśniejszy niż satelita/sputnik, poruszał się o wiele wolniej niż „spadająca gwiazda”, a ruch w ostatniej fazie był nierówny. Nie wiemy, co było wcześniej, tzn. zauważyliśmy go, gdy wleciał w nasze pole widzenia. Ciekawe, czy to coś ciekawego, czy może być to wytłumaczalne zjawisko astronomiczne. Kolor był jasny biały. Nie wiem, jak wyglądają „chińskie lampiony”; wydaje mi się, że kolor byłby bardziej ciepły.
Druga sprawa, nasz dom jest ostatnim domem we wsi. Za nami są trzy kilometry lasu, granica ze Słowacją i kolejne kilka kilometrów do najbliższej osady. Raczej mało prawdopodobne, aby ktoś w środku lasów i gór, pomiędzy niedźwiedziami i wilkami, bawił się w lampiony.