Noc z 25 na 26 maja 2024 roku przyniosła niezwykłe wydarzenie w rejonie Sochaczewa. Mieszkanka jednej z okolicznych wsi była świadkiem przelotu eskadry sześciu jasnych obiektów świetlnych, które w ciszy i w równym szyku przemknęły nad miejscowością. Relacja ta nabiera szczególnej wymowy w świetle późniejszej obserwacji – po kilku minutach w tym samym kierunku pojawił się bowiem ciemny, nieoświetlony helikopter.
Do obserwacji doszło kilka minut po godzinie pierwszej w nocy. Świadek wyszła z domu, by sprawdzić, czy na podwórko wrócił jeden z kotów, który wcześniej został przegoniony przez inną kotkę. Była to przypadkowa i nieoczekiwana sytuacja – nikt nie spodziewał się wtedy niczego niezwykłego.
Pogoda sprzyjała obserwacji nieba – było bezwietrznie, a noc wyjątkowo ciemna. Nie było widać gwiazd, a księżyc jedynie delikatnie majaczył zza chmur. Teren oświetlały tylko lampy uliczne i światło z ganku domu. Panowała niemal absolutna cisza.
Co istotne, w tej ciszy nie było słychać nawet samochodów, które zazwyczaj od czasu do czasu przejeżdżają nocą po pobliskiej drodze.
W tej scenerii kobieta dostrzegła na niebie formację sześciu jasnych punktów. Obiekty miały postać intensywnie świecących, białych kul. Nie migotały i nie zmieniały barwy, a ich blask był wyraźny, lecz nie oślepiający.
Cała grupa poruszała się razem w czymś na kształt eskadry. Układ obiektów był wyraźny – tworzyły one dwie równoległe linie po trzy światła. Formacja zachowywała się jak zwarty szyk, przesuwając się płynnie i bezgłośnie po linii wschód-zachód.
Świadek od razu wykluczyła możliwość, by były to samoloty czy drony. Samoloty zawsze emitują hałas i posiadają migające światła pozycyjne. Z kolei drony – zarówno cywilne, jak i wojskowe – generują charakterystyczny dźwięk, który w liczbie sześciu maszyn powinien być wręcz dominujący w nocnej ciszy. Tymczasem panowała absolutna cisza – tak kompletna, że kontrastowała nawet z typowymi odgłosami wsi nocą.
Kilka minut po tym, jak świetlne kule rozpłynęły się z pola widzenia, świadek usłyszała niski, wibrujący dźwięk śmigłowca. Po chwili dostrzegła go na tle ciemnego nieba.
Maszyna nie miała włączonych żadnych świateł pozycyjnych – leciała w całkowitej ciemności, co w lotnictwie cywilnym jest praktyką niebywałą. Najbardziej zastanawiające było jednak to, że helikopter podążał dokładnie tym samym kursem, którym chwilę wcześniej przesuwały się tajemnicze obiekty, jakby podążał ich śladem. Helikopter leciał bardzo nisko, świadek oceniła wysokość lotu na wysokość ok. czwartego piętra.
Świadek długo próbowała znaleźć logiczne wytłumaczenie. Rozważała różne hipotezy:
-
- satelity poruszające się w równym szyku,
-
- samoloty widziane nietypowo,
-
- wojskowe drony w formacji,
-
- reflektory czy inne światła emitowane z ziemi.
Jednak każda z nich okazała się niewystarczająca. Satelity nie latają w takich układach i zwykle są widoczne pojedynczo. Samoloty zawsze słychać i mają światła pozycyjne. Drony w liczbie sześciu byłyby doskonale słyszalne – a tutaj panowała kompletna cisza. Światła z ziemi również nie wchodziły w grę – w okolicy nie było żadnych imprez ani instalacji, które mogłyby wytworzyć tak precyzyjną formację poruszających się punktów.
Świadek podjęła nawet próby weryfikacji swojego doświadczenia. Przeglądała lokalne media i portale społecznościowe, licząc na potwierdzenie, że ktoś jeszcze widział to zjawisko. Jednak nie znalazła żadnej wzmianki. To rodzi pytanie: czy ten niezwykły spektakl był przygotowany jakby wyłącznie dla niej?
Podczas obserwacji kobieta nie czuła strachu, raczej zdumienie i fascynację. Całe wydarzenie przyszło nagle i niespodziewanie, podczas zwykłej, codziennej czynności. Dopiero pojawienie się śmigłowca sprawiło, że zaczęła poważnie zastanawiać się nad tym, czy ktoś faktycznie monitorował tajemnicze obiekty.
Obserwacja z 26 maja 2024 roku w rejonie Sochaczewa to jedno z bardziej zagadkowych doniesień o niezidentyfikowanych światłach w Polsce. Sześć kulistych obiektów ułożonych w dwie linie po trzy, przesuwających się bezgłośnie w nocnej ciszy, a następnie ciemny helikopter podążający tym samym kursem – to obraz, który trudno wytłumaczyć konwencjonalnie. Czy była to tajna operacja wojskowa, zjawisko naturalne, czy też coś jeszcze innego? A może faktycznie – spektakl przygotowany jakby tylko dla jednego świadka? Odpowiedź pozostaje niewiadomą.