Gdy chodzi o UFO to jestem raczej sceptykiem, ale chciałem się podzielić pewną historią, która nie daje mi spokoju. W latach osiemdziesiątych chodziłem do szkoły podstawowej w Parądzicach. Byłem synem wojskowego służącego w JW 3214, która była jednostką śmigłowców transportowych, głównie Mi-8. Razem ze mną do szkoły chodziło wielu synów pilotów. Pamiętam dzień, w którym w całej szkole mówiono o tym, że nad Leźnicą w trakcie lotów poprzedniego dnia ukazało się UFO. Miał to być duży obiekt, który poruszał się inaczej niż znane nam statki powietrzne – zawisał, a następnie błyskawicznie przyspieszał. Obserwowało go wielu żołnierzy. Podobno spowodował awarię instalacji elektrycznej w wozie kontroli lotów (tzw. „kraciatce”, to był przeszklony Star pomalowany w czarno-białą szachownicę). Posłano za nim dwa śmigłowce, które go nie dogoniły. Dzisiaj myślę, że jest niemożliwe, żeby to była jakaś bezpodstawna plotka. Wiele dzieci w szkole słyszało o tym w domach od swoich ojców, od nich się o tym dowiedziałem. Rozmawiałem o tym niedawno z moim ojcem, który nie był świadkiem zdarzenia, ale dość dokładnie je opisał. Ojciec nie wie, co to było. Opowiedział mi o tym, że sam nad Leźnicą widział inny obiekt UFO, przypominał on drugie słońce na niebie, które szybko poruszało się i emitowało silne światło, rzucające cienie. Ten drugi obiekt widziała również moja mama, i według relacji rodziców także inne osoby. Nie wiem, co o tym myśleć, ale jestem pewien, że chodzi tu o zjawiska wymykające się jakimś banalnym tłumaczeniom.
Incydent Łęczyca-Powidz-Witkowo
Opis załączników (jeśli są, będą zaprezentowane pod treścią relacji):
Data obserwacji: 1983
Miejscowość: Leźnica Wielka (łódzkie)
Opis obiektu:
Czy zauważono jakieś istoty: nie
Liczba świadków:
Czas trwania obserwacji: jeden dzień
Źródło: