Jedna ze znajomych mi osób opowiadała mi kiedyś – przy okazji rozmowy na temat niezidentyfikowanych obiektów latających, że widziała coś takiego bardzo wyraźnie i z całkiem bliska (może ze 100 m). Była wtedy w grupce kilku osób. Opisała obiekt jako srebrzysty, z migającymi światłami. Wisiał (chyba bezszelestnie) nad linią drzew, po czym szybko wystrzelił do góry.
Sytuacja miała miejsce w dzień. Dzisiaj, gdy spotkałem tą osobę dopytałem o szczegóły – było to w Świnoujściu w lipcu lub sierpniu 1986. Grupka liczyła cztery osoby, a piątą był ktoś im obcy.
Owa czwórka zobaczyła obiekt i zastanawiała się co to jest. Piąty człowiek przechodził obok i gdy głośno rozmawiali, padło pytanie „czy to jest UFO?” powiedział on coś w stylu: „UFO nie istnieje” i wtedy jedna z czwórki obserwatorów miała powiedzieć: „dobrze, wobec tego co to jest pana zdaniem?” i pokazała obiekt, powodując zdziwienie piątej osoby.
Świadek, o którym piszę to poważna, szanowana i uczciwa osoba, bez tendencji do wymyślania takich historii. Drugą osobą z tej grupy jest jej mąż. Oboje (Ewa i Jacek G.) są lekarzami