Dwa razy w życiu widziałem UFO. Pierwszy raz, mając 6 lat, nawet nie wiedziałem o tym „zjawisku”. Kolejny raz, kilka lat temu, w zimową noc, na czystym niebie (z świadkami).
Pierwszy raz, gdy miałem 6 lat, około 1982 roku. Mama prowadziła mnie do przedszkola. „Nad latarnią” w oddali, na niebie, zauważyłem coś. Wtedy nawet nie potrafiłem tego nazwać, po prostu coś, co utkwiło w mojej pamięci. Dopiero po kilkunastu latach byłem w stanie to nazwać. Jak wyglądało? Jak UFO. W części spodniej szerokie i płaskie, tzw. talerz, z nadbudówką raczej zakończoną spiczasto niż aerodynamicznie opływowo. Na tej wystającej części były kolorowe, kwadratowe światła lub okna. Wygląd tego obiektu można chyba przyrównać do tzw. UFO Hitlera.
Kolejny raz coś niezidentyfikowanego zobaczyłem kilka lat temu [prawdopodobnie ok. 2010 roku]. Roku dokładnego nie pamiętam. Była ciemna, zimna noc. Niebo było bardzo czyste. Zauważyłem na niebie dziwne „światełka” lecące z południa na północ. Wydawało się, że są wysoko. Nie słyszałem żadnego dźwięku. Obiekty te były brązowego koloru. Były dwa. Najciekawsze było ich dziwne poruszanie się. To dziwne zachowanie wyklucza, że były to helikoptery lub inne znane mi obiekty. Jedno z nich poruszało się spokojnie, zwyczajnie leciało w jednym kierunku. Drugie natomiast latało jak małe dziecko wokół rodzica w parku. Trochę tu, trochę tam, raz szybciej, raz wolniej. Jeśli się bardziej zastanowić, to ten jego ruch najbardziej można porównać do ruchu ważki.
Inną ciekawą rzeczą jest opowieść moich rodziców z okresu, gdy miałem, jak sądzę, te 6 lat, kiedy mówiłem im, że zza boku szafy stojącej na przedpokoju, a którą widać z pokoju rodziców, wystają głowy małych, szarych „ludzików”, i że boję się tam iść. Sam tę sytuację pamiętam. Nie pamiętam dokładnego wyglądu tych „ludzików”, ale wiem, że było ich kilku. Byli niewysocy, mieli około 1 metra. Wiem, że widziałem je tylko raz. Wystawiali głowy zza szafy i patrzyli na mnie. Wydawać się to może śmieszne, ale tak było.