Zdarzenie to miało miejsce 18 maja 2007 r. między godz. 22.00 a 22.30. Przebywałam wówczas w hotelu „Przodownik” w Ustroniu na szkoleniu. Po całym dniu intensywnej nauki mieliśmy miłe spotkanie towarzyskie (z tortem i lampką szampana). W jego trakcie wyszłam na taras (byłam w tym gronie jedynym palaczem) i w pewnym momencie mocno się wystraszyłam. Znad hotelu, który jest położony na zboczu góry (ja stałam tyłem do frontowej ściany, mając przed sobą widok na Ustroń i góry, a także szczyt Równicy i pięknie oświetlone piramidy hoteli po drugiej stronie), wyłonił się olbrzymi obiekt. Jak olbrzymi? Powiem tyle, że na oko miał ok. 50 m długości, był chyba wielkości stadionu Legii w Warszawie – o wiele większy od długości hotelu. Dosłownie wmurowało mnie w taras. Ciało to obserwowałam około minuty. Tego wieczoru panowała dość wietrzna pogoda, a po firmamencie szybko przemieszczały się ołowiane chmury. Niemniej niebo jak na tę porę dnia było dość jasne. Nie pamiętam, czy świecił księżyc – chyba nie. Najistotniejsze jest, że miałam stamtąd piękny widok na Ustroń i bardzo dużo wolnej przestrzeni do obserwacji – po prostu nic na dystansie ok. 2 km nie przesłaniało nieba.
Obiekt przemieszczał się po firmamencie wolno, majestatycznie i bez jakiegokolwiek dźwięku, na wysokości pułapu chmur, z tym że wyraźnie się od nich odróżniał. Miał prostokątny kształt z lekko ściętymi przodami po obu stronach i był w kolorze stalowo-ziemisto-srebrnym (nie umiem inaczej go określić). Na jego obrzeżach widniały, jak mi się zdaje, zamglone światła, ale im dłużej im się przyglądałam, tym mniej byłam pewna, czy są to rzeczywiście światła. Po pewnym czasie NOL-a skryły ołowiane chmury – i tyle go widziałam.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to satelita i po powrocie na salę wyznałam tę myśl koledze, ale on popatrzył na mnie ze zdziwieniem i wyjaśnił, że satelita na niebie to mały świecący punkt. No tak, zatem co to było?
Opowiadałam później o tym zdarzeniu moim bliskim i znajomym, ale reakcje, jak na tego typu rewelacje, okazały się wstrzemięźliwe. Pewnie nie chcieli mnie urazić. Dodam, że nie mam i nigdy nie miałam omamów wzrokowych. Wiem, co widziałam.
Elżbieta P.