Świadkami tego zdarzenia było małżeństwo B.R i K.R., które w sierpniu (prawdopodobnie między 10 a 16 sierpnia) 1980 r. jechało samochodem z Gdyni do Krzekot. Gdy minęli Białczyn ok. godz. 23 i zbliżali się na odległość 1-2 km do skrzyżowania z drogą prowadzącą do Krzekot, zgasły im nagle światła w samochodzie. Jako, że byli bardzo blisko celu podróży, droga była pusta, a noc jasna i świecił księżyc, który był w pełni, prowadzący samochód K.R. postanowił nie zatrzymywać się, tylko zwolnił samochód. Po przejechaniu kilkuset metrów bez świateł zgasł również silnik w samochodzie i w żaden sposób nie dał się uruchomić. K.R. poczuł się zmęczony i postanowił się zdrzemnąć. Gdy zasypiał siedząca obok żona, paląc papierosa patrzyła chwilę na szosę przed skrzyżowaniem. W pewnym momencie spostrzegła, „że na niebie są dwa księżyce”. Z prawej strony szyby widniała okrągła tarcza Księżyca, natomiast po jej lewej stronie w odległości ok. 10-15 stopni i na tej samej wysokości, znajdowała się druga tarcza tej samej wielkości, świecąca na całej powierzchni intensywnym, pomarańczowym światłem. B.R. pochyliła się do przodu i z niedowierzaniem patrzyła w górę ponad koronami drzew. Żona trąciła męża ręką, aby spojrzał we wskazanym kierunku, ten sądził, że to księżyc, jednak gdy żona pokazała mężowi drugą tarczę znajdującą się po drugiej stronie samochodu, K.R. momentalnie oprzytomniał. Małżonkowie przez chwilę w ciszy wpatrywali się razem w tkwiące na niebie tarcze i po chwili zauważyli, że znajdujący się po lewej stronie bardziej jaskrawy obiekt staje się coraz większy. Po chwili zdali sobie sprawę, że obiekt błyskawicznie zbliża się do nich i zaskoczeni ujrzeli go po chwili tuż przed samochodem, unoszącego się na wysokości równej wysokości rosnących tuż przy drodze drzew. Obiekt zatrzymał się tuż nad szosą, w odległości nie większej niż 50 m od świadków. Był sporych rozmiarów, jego średnica była większa od szerokości szosy, którą (średnicę) świadkowie ocenili na 20-50 m. Powierzchnia obiektu przedzielona była dwoma, ciemnymi pasami, które były końce były lekko zakrzywione ku górze, co wskazuje że obiekt miał kształt kuli. Świeciła bardzo intensywnym pomarańczowoczerwonym blaskiem. Wg żony w środku obiektu między pasami znajdował się rząd ciemnych, prostokątnych „okienek”, których jednak nie widział jej mąż. Małżonkowie jak zahipnotyzowani przez blisko kilkanaście minut z przerażeniem wpatrywali się w obiekt siedząc w bezruchu i z rosnącym niepokojem zastanawiali się, co będzie dalej , gdy w pewnym momencie przerażona B.R. otworzyła drzwi od samochodu i zaczęła biec w kierunku Białczyna, gdzie wcześniej mijali zabudowania PGR i widziała palące się tam światła. Następnie K.R. widząc ucieczkę żony również przemógł opanowujący go strach i wybiegł z samochodu goniąc żonę. Gdy dobiegł do żony i złapał ją za rękę zaproponował, aby schować się pod drzewo. Następnie świadkowie nie pamiętają co się z nimi stało od tego momentu. Świadomość stracili nagle ok. godz. 23, natomiast gdy się ocknęli była już godz. 6 rano. Świadkowie siedzieli na swoich miejscach w samochodzie, znajdującym się w tym samym miejscu. K.R. ocknął się z ręką na kluczyku w stacyjce. Byli zdziwieni tym faktem, jak i znacznym upływem czasu. Następnie K.R. uruchomił bez problemu silnik i ruszyli w dalszą podróż. Niniejszy przypadek wydaje się być klasycznym „wzięciem”, lecz świadkowie nie wyrazili zgody na przeprowadzenie regresji hipnotycznej, bez której nie można dokładnie potwierdzić jakiego rodzaju spotkania dotyczyło omawiane zdarzenie.
Czy ktoś wie jakie obiekty przelatywały w dniu 13.01.2019 r. o godz. 20.30 nad Braniewem? Leciały od strony zachodniej do Rosji. 4 obiekty leciały bardzo szybko w odstępach od siebie o około 30 sekund. Świeciły intensywnym, ciągłym, punktowym, pomarańczowym światłem. Nie było słychać żadnego dźwięku. Zrobiłem zdjęcie telefonem komórkowym ale wyszło bardzo niewyraźne. Na pewno nie były to samoloty, gdyż wielokrotnie widywałem samoloty w nocy i lecą dużo wolniej oraz świecą światłem pulsacyjnym. Trudno mi określić wysokość na jakiej leciały te obiekty ale wydaje mi się, że nie więcej niż 300 – 500 metrów.
Bardzo przepraszam ale w relacji świadków jakieś głupoty sie wkradły ……… nie ma w Polsce szos o średnicy 20-50 metrów !! Przypuszczam że to błąd w artykule i chodzi o średnice obiektu.
Faktycznie, składnia zastosowana przez Marcina Stachurskiego jest trochę koślawa i może sugerować, że chodzi o szosę. Tak, chodzi tu zdecydowanie o wymiary obiektu.