Świadkiem tego zdarzenia był 39-letni wówczas mieszkaniec Rybnika, który ok. godz. 23:00 postanowił wyjść z domu aby spuścić psa z łańcucha. Gdy wyszedł na zewnątrz zobaczył, że pies zerwał się z łańcucha, więc świadek wziął latarkę i poszedł go poszukać. Rozglądając się w lewo i prawo zobaczył w odległości ok. 250-300 m dwa światła na niebie znajdujące się kilkanaście metrów na ziemią. Jedno było okrągłe w kolorze czerwonym, drugie zaś było białe, nieco większe od czerwonego i prostokątne. Ponadto od obiektu wydobywała się smuga światła, skierowana ku ziemi i poruszająca się w różnych kierunkach, wyglądająca niczym reflektor-szperacz, który szuka czegoś na terenie dawnego wysypiska śmieci. Myśląc że to helikopter zaczął im się przyglądać, jednak wokół panowała cisza i nie było słychać żadnego warkotu czy szumu. Po kilkuminutowej obserwacji świadek w ich kierunku dał 2-3 razy sygnał zaświeconą latarką – kółko i kreskę, co wg niego miało oznaczać „ląduj tu”, promień światła skierował się w jego stronę oświetlając środek ulicy i zaczął powoli zbliżać się do świadka. W tym czasie biały prostokąt zmienił kształt na okrąg. Obiekt zatrzymał się na ulicy, w odległości ok. metra, miał kształt elipsy o średnicy ok. 1-1,5 m. Przestraszony świadek uskoczył trochę w bok i do tyłu, chowając się za pobliski słup lampy ulicznej. W tej chwili promień światła zgasł a wraz z nim białe, okrągłe światło. Widoczne było tylko mniejsze, okrągłe czerwone światło, które świadek obserwował zza słupa, a które zaczęło zbliżać się ruchem falującym nad dachami domów w jego stronę, zatrzymując się nad domem sąsiada na niewielkiej wysokości ok. 30 m od świadka. W tym momencie czerwone światło znikło, pojawiło większe białe oraz promień światła, który oświetlił drogę przesuwając się w kierunku świadka i oświetlił dolną część jego lewej nogi. Świadek odruchowo nogę cofnął, w tym momencie promień znikł, a świadek mocno przestraszony pobiegł do domu sąsiada, ale ten już spał. Wrócił więc na drogę, spojrzał w kierunku gdzie po raz pierwszy widział światła i w prawie tym samym miejscu ujrzał czerwone światło, a na lewo od niego świecącą drabinkę, która wyglądała jakby była poskładana z „żaróweczek”. Na drabinie widoczny był zarys postaci wspinającej się w górę. Drabinka jednocześnie skracała swą długość, aż zniknęła zupełnie. Chwilę później zgasło również czerwone światło. Po skończonej obserwacji, która trwała ok. 25 minut świadek udał się do stróża pobliskich budynków, ten jednak nic nie widział. Następnie zadzwonił na policję, lecz opisane zdarzenie nie wywołało zainteresowania u dyżurnego funkcjonariusza, więc udał się do domu spać. Nazajutrz świadek odczuwał ból w oświetlonej części nogi, który ustał samoczynnie wieczorem następnego dnia.