Chciałbym się podzielić swoim przeżyciem, jakie mnie spotkało, gdy byłem nastolatkiem.
Kilka słów o mnie: zawsze interesowały mnie zjawiska nadprzyrodzone i nie z tego świata. Jako typowy ścisłowiec zawsze umiałem wyjaśnić sobie wiele zjawisk, które wokół mnie zachodziły, ale także wokół innych. Jednak pewnego razu zdarzyło się coś, czego nie potrafię wyjaśnić do tej pory w żaden rozsądny sposób.
Zdarzyło się to w latach 2014/16 – nie jestem pewien, który dokładnie to był rok, ale na pewno był to sierpień. Pamiętam, że byłem wtedy w domu rodzinnym na wakacjach. Była gorąca pora.
Był środek tygodnia. Obudziłem się jakoś po 5 rano z potrzeby. Było jeszcze cicho, wszyscy domownicy spali, nie słyszałem też żadnych dźwięków z zewnątrz. Było już dość jasno. I jak to w zwyczaju mam, zawsze zerkam przez okno, aby zobaczyć, co się dzieje w okolicy. I wtedy na niebie zauważyłem czerwone koło. Znajdowało się ono po prawej stronie Babiej Góry (w załączniku przesyłam zdjęcie z zaznaczonym miejscem, gdzie mniej więcej ten obiekt był). Znajdował się on mniej więcej ciut niżej od czubka góry. Zaskoczyło mnie to niesamowicie, bo nigdy czegoś takiego nie widziałem.
Powiem od razu, że w tamtym okresie swojego życia potrafiłem rozpoznać każdy obiekt na niebie, jaki się znajdował. To było coś dziwnego. Sam obiekt był idealnym czerwonym kołem, zawieszonym w miejscu, nie poruszał się w żadnym kierunku. Po prostu wisiał w tym jednym miejscu. Starałem się to wytłumaczyć w sposób logiczny, ale nie przypominało mi to niczego znajomego: nie był to ani balon, ani dron, nic, co mogłoby być tego kształtu. Było to niesamowite wydarzenie. Wpatrywałem się w nie przez kilka sekund, po czym szybko poleciałem do toalety.
Jak wróciłem, ten obiekt był dalej w tym samym miejscu, więc wiem, że mi się to nie przyśniło. Starałem się dopatrzeć jakichś szczegółów tego obiektu: wydawał się on być metaliczny i jakby jego powierzchnia była nagrzana, czasem można zauważyć, jak rozgrzany metal dziwnie „paruje”, a to trochę przypominało miraż. Świadek miał wrażenie, jakby na powierzchni tego koła rozchodziły się fale, coś w rodzaju efektu, jaki pojawia się, gdy rzuca się kamień do wody i obserwuje się fale rozchodzące się na tafli wody.
Przyglądałem się temu przez kilka minut. A co było dziwne, przez cały czas patrzenia na ten obiekt miałem silną ochotę iść spać jak nigdy. Często mi się zdarzało, że potrafiłem siedzieć w oknie przez 1-2h non stop. Ale tym razem jakoś nie chciałem tego robić. Więc się położyłem i usnąłem. Jak się obudziłem koło 8/9, tego obiektu już nie było.
Zdarzyło się to tylko raz w moim życiu, ale wywarło to na mnie duży wpływ. Po obudzeniu się opowiedziałem tę historię domownikom, ale nikt mi nie uwierzył, olali to wydarzenie, jakby nic się nie wydarzyło.
Jeśli chodzi o innych świadków, to najpewniej ich nie było w moim zasięgu wzroku, bo też szybko się rozglądnąłem po okolicy, ale nie było jeszcze nikogo na zewnątrz. Nigdy tego wydarzenia nie zapomnę, jest to coś, co będę niósł ze sobą całe życie.
Jeśli miałbym nazwać to, co widziałem, to było to NOL, ale czym dokładnie mógł być, nie mam pojęcia. Chciałbym też dodać, że coś podobnego zobaczył jeden ze słuchaczy: było to w serii „Mówią Świadkowie” w odcinku 57. Było tam wspomniane o podobnym obiekcie, tylko że białym.
Mam nadzieję, że ktoś będzie w stanie to wyjaśnić, albo chociaż widział coś w tym okresie w tym miejscu, miałbym przynajmniej potwierdzenie, że widziałem to, co opisałem.
Najwyraźniej gdy obiekt nagrzał się wystarczająco – z czerwonego w biel, to odleciał. Mogę tylko się domyślać, że pobrał wystarczającą energię z promieni słońca (plazmę) i pognał w swoją stronę.