7 lutego 1980 r., 38-letni wówczas świadek od godz. 7 rano przebywał w pracy w Częstochowie, a następnie na spotkaniu związkowym, skąd o godz. 19-tej wraz z kolegą poszedł do restauracji, gdzie we dwójkę wypili pół litra wódki oraz po jednym piwie. Do domu w Witkowicach położonych 15 km od Częstochowy dotarł o godz. 23. Nie chcąc budzić żony i córki, poszedł do kuchni aby coś zjeść. Usiadł przy stole, zjadł coś czytając gazetę i słuchając radia, po czym usnął z głową opartą na rękach. Między godz. 0:45 a 01:00 przebudził się słysząc dobiegający zza pleców szum. Gdy podniósł do góry głowę zauważył stojące w kuchni cztery niskiego ok. 70-ciu cm wzrostu istoty. Wyglądali jak „miniaturowi mężczyźni” w wieku ok. 30-35 lat. Twarze istot miały jasną karnację, były gładkie i bez zarostu. Oczy, brwi i inne części twarzy były takie same jak u przeciętnego człowieka. Minimalnie różniły się między sobą rysami twarzy oraz odcieniem włosów, które były krótkie. Ubrane były w dwu częściowe, gładkie stroje o jednakowym kroju, bez szwów, klamer czy guzików. Jedna z istot stojąca za świadkiem trzymała przed sobą ciemne, prostokątne urządzenie o wymiarach ok. 50 na 12 mm, z którego w kierunku jego emanowała krótkie i cienkie, czerwone promienie, co świadek odczuwał jako nakłucia cienkimi szpileczkami na całym ciele, wydając przy tym dźwięk podobny do szumu włączonego telewizora, po zakończonej emisji programu. Na początku świadek zaskoczony widokiem odczuwał strach, przeżegnał się nawet patrząc na wiszący w kuchni krzyż, co jedna z istot skwitowała ironicznym skrzywieniem ust. Jednocześnie szum dochodzący z urządzenia stał się głośniejszy, świadek odczuł zwiększoną częstotliwość ukłuć na ciele, co wpłynęło na niego uspokajająco. Następnie doszło do rozmowy świadka z istotami (aby zapoznać się z zapisem tej rozmowy odsyłam Czytelników do Bibliografii), odbywała się ona w języku polskim, normalnym i raz piskliwym głosem. Pod koniec rozmowy, gdy świadek zapytał się istot czy go jeszcze odwiedzą, dostrzegł u nich uśmiech życzliwości i zadowolenia, mimo że nie uzyskał odpowiedzi. W tym momencie głowa świadka opadła w dół, a gdy ją podniósł, istot w kuchni już nie było. Całe zdarzenie trwało 2-3 min. Gdy istoty zniknęły świadek poszedł obudzić żonę aby opowiedzieć jej o nim. Okazało się, że żona nie spała i słyszała głosy dobiegające z kuchni, lecz była zła na męża, że tak późno wrócił do domu i myślała że rozmawia z kolegami. Tego samego dnia świadek zgłosił się na milicję, gdzie szczegółowo zrelacjonował to zdarzenie, ci jednak nie podjęli jakichkolwiek działań.