Relacja nadesłana przez Słuchacza Radia Paranormalium:
Mieszkam we Wrocławiu – boczna ulica Gajowickiej, przy małym parku i jednostce wojskowej. Park jest bardzo blisko osiedla, oddzielony małą uliczką. Z okna widzę bezpośrednio plac zabaw w tym parku, kilkanaście metrów od mojej „bramy”. Park w nocy jest oświetlony nowymi latarniami.
Zwykle siedziałem do późna i zawsze, gdy kładłem się spać, zaliczałem codzienny rytuał – wizyta w WC, potem kuchnia i wyjrzenie przez okno dla zaczerpnięcia oddechu. Pewnej nocy po północy szykowałem się do snu. Wszystko już miałem pogaszone w domu. Żona i dziecko spali. Wszedłem do kuchni, spojrzałem przez okno i zobaczyłem coś dziwnego. W pierwszej chwili myślałem, że mi się wydaje, ale im dłużej patrzyłem, tym wyraźniej dostrzegałem, że w parku obok placu zabaw stoi w kręgu 5 czarnych pionowych obiektów w kształcie prostokątów. Jedyne do czego mogę to porównać, to monolity z „Odysei Kosmicznej”. Stałem w zdziwieniu i nie mogłem dojść, jak to możliwe i co to jest. Nie miałem w świadomości, że to UFO czy przejaw jakiejś inteligencji. Po prostu patrzyłem na to i starałem sobie wytłumaczyć, jak to możliwe. Patrzyłem z różnych katów, wychylałem się, bo początkowo myślałem, że to cienie. Ale lampy, które w parku świecą bardzo jasno na biało, nie dają cienia w tym miejscu, które zawsze jest doskonale widoczne. Prostokąty miały na oko ponad 2 metry wysokości, stały w kręgu z odstępami od siebie o kilka metrów. Po prostu tam stały, a ja patrzyłem bardzo długo, bez leku ani innych negatywnych emocji. Z czasem po prostu znużyłem się i najzwyczajniej w świecie poszedłem do pokoju z drugiej strony i położyłem się spać. Nie wiem, dlaczego nie było we mnie ekscytacji ani emocji, wydawało mi się, że powinno to zrobić na mnie większe wrażenie i zawsze, gdy patrzę przez okno z kuchni w tamto miejsce, myślę o tym zdarzeniu.