Obiekt przemieszczał się po firmamencie wolno, majestatycznie i bez jakiegokolwiek dźwięku, na wysokości pułapu chmur, z tym że wyraźnie się od nich odróżniał. Miał prostokątny kształt z lekko ściętymi przodami po obu stronach i był w kolorze stalowo-ziemisto-srebrnym (nie umiem inaczej go określić). Na jego obrzeżach widniały, jak mi się zdaje, zamglone światła, ale im dłużej im się przyglądałam, tym mniej byłam pewna, czy są to rzeczywiście światła.