Odkryłem wasze audycje przypadkowo na Spotify i muszę przyznać, że z zapałem przesłuchuję wszystkie prowadzone przez was debaty. Zaciekawiło mnie, że dość często namawiacie, by dzielić się z wami swoimi relacjami, spotkaniami z rzeczami, zjawiskami niecodziennymi. Moje doznanie sprzed wielu lat było prawdziwym preludium do świata UFO i podobnych tematów. Na wstępie pragnę zaznaczyć, że historia miała miejsce wiele lat temu, i obraz jej może być nieco zniekształcony. Jednak widok i uczucie, jakie mi towarzyszyło, siedzi gdzieś cały czas z tyłu mojej głowy.
Było to upalne lato między 2000 a 2003 rokiem, nie pamiętam już dokładnie. Wiem jedynie, że stało się to w wakacje, po których jeszcze na pewno nie szedłem do szkoły średniej, więc okres gimnazjum. Od zawsze lubiłem sport. Za młodzika trenowałem piłkę nożną i biegi na długich dystansach. Byłem dość dziwnym młodzikiem, jeśli chodzi o upór w treningu. Tego dnia cały dzień pracowałem w polu, takie dorabianie wakacyjne. Pod wieczór trening piłki, kolacja, i spać. Leżąc w łóżku oświeciło mnie, że muszę iść pobiegać.
Wskoczyłem więc w trampki i wymknąłem się z domu. Była już późna godzina, może 22, 23? Noc była niemożliwie jasna za sprawą pełni księżyca. Biegłem polną drogą z tyłu mojej wsi. W pewnym momencie od strony lasu, w odległości około 600-800 metrów w linii prostej, pojawiło się jasne niebieskie światło. Odwróciłem głowę, i mnie zatkało. Na wysokości korony drzew pojawił się jakby eliptyczny, a zarazem nieregularny kształt. Światło było jasno niebieskie. Na dzień dzisiejszy porównałbym je do świateł ksenonowych. Na tamten czas jednak było to dla mnie coś kompletnie nowego. Obiekt ten swobodnie opadał, aż będąc na wysokości rosnącego na polu zboża, zniknęło, jakby wyłączone za pomocą włącznika. W kilka chwil zerwałem się biegiem z powrotem do domu.
Na drugi dzień opowiedziałem kumplom na boisku o tym, co widziałem. Chłopaki, jak to chłopaki, mówili, że coś cię pojebało, nie pij więcej. Tylko jeden miał coś konkretnego do powiedzenia. Wpierw adnotacja. Załączę mapkę.
1- moja pozycja
2- światło
3- mój kolega
Tej samej nocy, przy tym samym lesie, na opuszczonym, nieużytkowanym składowisku śmieci, ten kolega chciał spędzić miłe chwile ze swoją dziewczyną. Jednak jak stwierdził, “jakiś chuj wyjechał w pole traktorem w środku nocy.” Skwitowałem tylko, że raz taki traktor w środku nocy byłby raczej słyszalny, a dwa, że lampy traktorów raczej nie zachowują się w ten sposób. Poszedłem w miejsce, gdzie pojawiło się światło, na skraju lasu w pole pszenicy. Zboże w tym miejscu było nieregularnie położone, nie jak przy kręgach, raczej jak po mocnej ulewie z porywistym wiatrem. W jednym tylko miejscu, w miejscu gdzie opadało światło. W okolicznych lasach przebiegłem tysiące kilometrów, biegam tam po dziś dzień. Tamtego dnia było inaczej. Nie umiem przywołać już wspomnień tego uczucia. Grobowa cisza, jak nigdy. Zero owadów, zero much, zero śpiewu ptaków. Z biegiem kolejnych dni okazało się, że jeszcze właściciel lokalnej pijalni piwa również zauważył mocne światło przez okno swojej knajpki. Od tamtego momentu minął już szmat czasu, a ja cieszę się, że mogę się tym podzielić z kimś, kto nie pomyśli o mnie jak o wariacie. Pozdrawiam całą ekipę ciepło i róbcie dalej to, co robicie.
Witam,
Na temat przedstawionej obserwacji udało mi się uzyskać od świadka zdarzenia troszkę więcej szczegółów. Sprawę zaprezentowałem swego czasu na blogu Damiana Treli. Pozdrawiam M.S.
https://czastajemnic.blogspot.com/2022/02/nocne-spotkanie-z-ufo-na-dolnym-slasku.html