Opisywana sytuacja miała miejsce około roku 2012, było lato, godzina dokładnie 12:40. Razem z mamą jechaliśmy autem do miejscowości Truskolasy gdzie czekaliśmy na busa zabierającego nas do pracy do Częstochowy. Na całym niebie zauważaliśmy kilkanaście, może kilkadziesiąt mocno świecących obiektów, znajdowały się one bardzo wysoko, przynajmniej kilka kilometrów na niebie. Nie poruszały się, ale znikały i pojawiały w innej części nieba. Po dotarciu do Truskolas dalej obserwowaliśmy światła. Tym razem grupa ok 10 – 15 świateł pojawiała się znacznie niżej nad miejscowością Panki. Świeciła ok 5-10 sekund, a następnie zgasła by pojawić się kilka kilometrów dalej w innej części nieba. Tym jednak razem były na tyle blisko by zauważyć, że po zgaszeniu świateł obiekty nie znikają i nie przenoszą się w inne miejsce, ale pozostają na swoim miejscu, to znaczy dalej unoszą się w powietrzu. Po zgaszeniu świateł widoczne były delikatne czarne punkty w miejscu gdzie przed chwilą znajdowało się światło. Wcześniej z uwagi na znacznie większą wysokość świateł było to nie widoczne. Obserwacja trwała ok 10-15 minut.
Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach za pomocą grupy dronów można by osiągnąć podobny efekt, ale sytuacje miały miejsce wiele lat temu, gdy drony nie były jeszcze powszechnie używane.